Opole i Opolszczyzna to region o złożonych i bogatych tożsamościach. Spotykają się tu religie, narodowości i grupy etniczne. Stałą częścią pejzażu tożsamościowego są Polacy, Niemcy i Ślązacy. Zapraszamy na spacer tropem różnych opowieści o Opolu.
Spacer to nawiązanie do spotkania dialogowego, które odbyło się 7.03. Pokażemy w nim różne twarze, środowiska, wartości i kultury. Nie będziemy zatem podążać typowymi, turystycznymi szlakami, czy tropem architektury.
Spacer odbył się 30 maja 2023 roku.
Szczególne podziękowania dla osób, które współtworzyły z nami trasę spaceru:
Bartek Berezowski z Fundacja Geko, Marek Brożek z Opolska Fundacja Filmowa OFFilm, Lucjan Dzumla z Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej, Beata Kubica – tłumaczka książki Marianne Roth, Joanna Filipczyk Galeria Sztuki Współczesnej w Opolu, Mateusz Pawełczyk z Stowarzyszenie Opowiadamy i ksiądz Wojciech Pracki Parafia Ewangelicko-Augsburska w Opolu.
.

1. Ewangelicy w Opolu

Kościół ewangelicko-augsburski, ul. Pasieczna 12
Wojciech Pracki – proboszcz

Wierni Kościoła określani są terminami “ewangelicy” lub “luteranie”. Kościół Ewangelicko-Augsburski to największe protestanckie wyznanie w Polsce. Nauka Marcina Lutra znalazła swoich zwolenników w Opolu już w okolicach 1525 roku, czyli stosunkowo szybko, bo zaledwie siedem lat od publikacji przez Marcina Lutra 95 Tez, założycielskich dla ewangelików. 

Luteranizm w 800-letniej historii Opola przechodził swoje wzloty i bolesne upadki. Pierwsze 30 lat od wystąpienia augustiańskiego mnicha i profesora upływało pod znakiem łagodnej, miękkiej Reformacji. Opolanie skłaniający się ku nauce Lutra organizowali swoje życie w nienarzucający się sposób. W kolejnych okresach odnosili szereg porażek, z których z mozołem się dźwigali. Zbudowali kościół, który wkrótce został rozebrany. Był nawet okres, kiedy luteranizm na długo zniknął z wyznaniowej panoramy miasta, by odnowić się i rozkwitnąć w czasach pruskich. Jednak mimo licznych przeciwności i niedogodności Parafia Ewangelicko-Augsburska w Opolu działa i rozwija się do dnia dzisiejszego.

(źródło: http://opole.luteranie.pl/historia/opole)

opowiada: Wojciech Pracki – Proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Opolu

Nie jestem dzisiaj w todze, czy garniturze. Nie jestem Opolaninem, natomiast tutaj jestem z wyboru, że tak powiem, podwójnego. Ten podwójny wybór polega na tym, że ewangelickiego proboszcza wybierają sobie parafianie, w oparciu o coś w rodzaju castingu. Podczas takiej tury pytań zapytano mnie, czy lubię zwierzęta. Okazało się, że w parafii pozostał pies poprzedniego proboszcza i wierni chcieli w ten sposób sprawdzić, czy ja się nim zajmę. Na szczęście jakoś się to wszystko udało: ja zostałem wybrany, a czworonogiem opiekujemy się z rodziną. 

Mój poprzednik nosił nazwisko Niemiec. Owczarek był: niemiecki. Ale od tego momentu już był owczarek poniemiecki.

więcej o parafii: 

Siedzibą Parafii Ewangelicko – Augsburskiej w Opolu jest kościół przy ulicy Pasiecznej. Odbywają się tam nabożeństwa, a przy parafii działają również pozaszkolny punkt katechetyczny, wypożyczalnia sprzętu rehabilitacyjnego oraz punkt wydawania darmowej odzieży. 

http://opole.luteranie.pl/

2. Śląsk Opolski

Konsulat Niemiecki – ul. Strzelców Bytomskich 11
Mateusz Pawełczyk – Stowarzyszenie Opowiadamy

Ustalenie dokładnych i konkretnych granic Śląska, jak również granic wewnętrznych tej krainy, przysparza trudności. Obszary wyznaczone przez czynniki polityczne, etniczne i kościelne, tworzące daną krainę historyczną, powinny się ze sobą pokrywać, tymczasem na Śląsku na przestrzeni wieków zgodność ta była zakłócana wskutek wojen, zmian granic państw i diecezji. Kluczowym i jednocześnie najbardziej zmiennym był czynnik polityczny.

Szczególne problemy z ustaleniem, jak dokładnie rozumieć Górny Śląsk pojawiły się w czasie powstawania współczesnych państw narodowych. Skutkiem arbitralnego podziału całego Śląska w XVIII w., a następnie Śląska Austriackiego i Śląska Pruskiego po I wojnie światowej, było powstanie nowych subregionów. Powstały terminy m.in. Śląsk Cieszyński, Ostoberschlesien, czy właśnie Śląsk Opolski.

Według historyka Bernarda Linka terminu Śląsk opolski użył prawdopodobnie jako pierwszy Eugeniusz Romer w trakcie I wojny światowej. Według innych źródeł autorem terminu był Piotr Pampuch. Nazwa Śląsk Opolski zastępowała określenie „niemiecki Górny Śląsk”, którego strona polska używała niechętnie. Analogicznie w Niemczech stworzono termin Ostoberschlesien (Wschodni Górny Śląsk), aby nie musieć mówić o „polskim Górnym Śląsku”.

Forma niemiecka Oppelner Schlesien pojawia się już w latach 60. XX wieku w niemieckich tytułach i streszczeniach polskich publikacji naukowych wydawanych przez Instytut Śląski w Opolu. Funkcjonująca już w obiegu naukowym i wśród tłumaczy forma ta zostaje przyswojona przez organizującą się mniejszość niemiecką w województwie opolskim, która w 1990 roku utworzyła Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców na Śląsku Opolskim (Sozial-Kulturelle Gesellschaft der Deutschen im Oppelner Schlesien).

(źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Al%C4%85sk_Opolski )

opowiada: Mateusz Pawełczyk – prezes Stowarzyszenia Opowiadamy

Mówi się od jakiegoś czasu, że Ślązacy to nowa moda, ale już Anzelm w 1500 roku już pisał „Silezius non polonus”, czyli “Ślązak – nie Polak”. Również książęta śląsko-opolscy byli tutaj już bardzo dawno temu. 

Formalnie taka mniejszość etniczna jak ślązacy nie istnieje, więc wiele osób ma obywatelstwo polskie lub niemieckie. Jako dziecko miałem wyrobiony paszport polski, z orzełkiem. A później jechało się z rodzicami do Konsulatu Niemieckiego, stało się w długiej kolejce przed tym budynkiem, by dostać niemiecki paszport. I ten stres, czy pani będzie mnie pytać coś po niemiecku. Nie przejdę testu i nie pojadę do Niemiec rodziny odwiedzić – czy, mówiąc po śląsku, „Do Reichu”. 

Jeszcze przed wstąpieniem do Strefy Schengen konsulat pozwalał łączyć rozbite rodziny. Czasem ktoś wyjeżdżał też na stałe – z tym się wiążą mniej przyjemne historie, bo teraz z częścią rodziny nie mamy jak się dogadać, język niemiecki wciąż jest barierą w komunikacji

więcej o stowarzyszeniu:

Stowarzyszenie Opowiadamy zostało założone przez młodych i aktywnych ludzi, mamy po 20 parę lat ale wcześniej już nie jedno zrobiliśmy i niejedno potrafimy zrobić! Wszyscy tworzymy Stowarzyszenie Opowiadamy – ponieważ chcemy wam i razem z wami opowiadać o rzeczach ważnych, pięknych, przeróżnych. Nie każdy nasze działanie musi odzwierciedlać poglądy każdego z członków. Nasze stowarzyszenie nieformalnie dzieli się na Dolnośląskie (członkowie mieszkający we Wrocławiu) i Górnośląskie (Olesno, Zawadzkie, Opole i okolice).

https://stowarzyszenieopowiadamy.wordpress.com/

3. Spalona synagoga

Tablica upamiętniająca Hansa Hirschberga – ul. Barlickiego 2
Marek Brożek – Opolska Fundacja Filmowa

Synagoga zaprojektowana przez Felixa Henry’ego była okazałą budowlą w stylu mauretańskim z wielką kopułą. Nazywano ją „ozdobą miasta” i w ówczesnych czasach nie było zdjęcia czy pocztówki, na której nie byłaby uwieczniona. W dniu 9 listopada 1938 roku w Nowej Synagodze w Opolu odprawiono ostatnie nabożeństwo. Następnego dnia rano po pięknej neomauretańskiej budowli pozostały już tylko zgliszcza.

Tragiczne wydarzenia, które miały miejsce w nocy z 9 na 10 listopada były pokłosiem przemówienia radiowego ministra propagandy III Rzeszy Josepha Goebelsa, który wezwał do pogromu Żydów. “Noc kryształowa” przedstawiana była jako spontaniczny zryw członków SS, SA i Hitlerjugend i odpowiedź na apel Goebelsa, jednak jak pokazują źródła historyczne były to bardzo dobrze przemyślane i zaplanowane działania. 

W Opolu noc ta wyglądała zdecydowanie inaczej niż w pozostałych miastach Rzeszy. Hansa Hirschberga ówczesnego rabina opolskiej gminy żydowskiej, naziści zmusili do własnoręcznego podpalenia synagogi. Został on wywleczony w samej bieliźnie z mieszkania na ul. Oleskiej (okolice obecnej „Szarej Willi”) i wśród obelg, rękoczynów i bluźnierstw prowadzony przez całe centrum miasta. Pod synagogą wręczono mu kanister z benzyną, którą musiał rozlać we wnętrzu synagogi i podpalić ją. Świątynia płonęła, a łuna pożaru była widoczna niemal z każdego miejsca w Opolu.

(źródło: https://www.opole.pl/dla-mieszkanca/83-lata-temu-splonela-synagoga )

opowiada: Marek Brożek – prezes Opolskiej Fundacji Filmowej

Miejsce po tragicznych wydarzeniach i synagodze upamiętnia głaz z tablicą pamiątkową i napisem w trzech językach: polskim, niemieckim i hebrajskim:

”Na pastwę ognia świątynię twą wydali

W tym miejscu stała synagoga spalona przez nazistów w czasie Kryształowej Nocy 9 XI 1938

Ludzie tego nie zapomną”.

więcej o Fundacji:

Opolska Fundacja Filmowa OFFilm, powstała w roku 2013. Głównym celem działalności jest produkcja filmów. Są to filmy edukacyjno-historyczne, krajoznawcze, przyrodnicze oraz promocyjne, przygotowane dla widzów bez ograniczeń wiekowych i terytorialnych. Opolszczyzna to specyficzny region w skali kraju. To tutaj na przestrzeni wieków, było i jest jeszcze wiele kultur i wyznań. 

Pomagamy instytucjom, samorządom i zwykłym mieszkańcom w poznawaniu ich przeszłości, promując jednocześnie poszczególne zakątki województwa opolskiego.

https://offilm.pl/

 

4. Wspomnienia Marianne Roth

Dom Marianne Roth  – ul. Kościuszki 17
Beata Kubica – współredaktorka książki o Mariannie Roth

Książka „Wielowarstwowy kolaż” – wspomnienia Marianne Roth to przejmująca autobiograficzna opowieść Marianne Roth o losach Żydów na Górnym Śląsku w czasach II wojny światowej. Jej autorka, urodziła się w 1920 roku w Opolu. W wieku 19 lat samotnie uciekła do Australii, gdzie zmarła w 2018 roku – siedemnaście lat po napisaniu swojej autobiografii. 

Wspomnienia Żydówki, urodzonej i wychowanej na Górnym Śląsku, to historia o dzieciństwie i dorastaniu w czasach nazistowskich, trudach budowania nowego życia z dala od swojej ojczyzny i niełatwej walce o obronę własnej tożsamości. Wielowarstwowy kolaż to także opowieść o tym, jak polityka i historia zmieniają losy zwykłego człowieka. Życiorys Marianne Roth jest uniwersalną opowieścią o życiu tych, którzy musieli zmierzyć się tragicznymi wydarzeniami czasów wojny.

Książka została wydana przez Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej

( źródło: http://muzeum.gliwice.pl/pl/wydarzenia/wielowarstwowy-kolaz-wspomnienia-marianne-roth )

opowiada: Beata Kubica – współredaktorką książki “Wielowarstwowy kolaż”

Mieszkanie Marianny Roth to jedna z najpiękniejszych kamienic, które się zachowały po wojnie. Ma przepiękną klatkę schodową ze zdobieniami. W latach 20. ulica Kościuszki była najbardziej reprezentacyjną ulicą miasta, były tutaj najpiękniejsze, najbardziej zdobione kamienice czynszowe. Na pierwszym piętrze mieszkała rodzina naszej bohaterki, Marianne Roth. W swoich wspomnieniach pięknie opowiada co widziała z tego balkonu, opisuje miasto i swoje wychowanie. 

Jest to historia, którą jesteśmy w stanie poznać po raz pierwszy – historia górnośląskiej rodziny żydowskiej. Bardzo się różnili od polskich Żydów, którzy raczej nie mówili po polsku. Ci niemieccy żydzi byli żydami liberalnymi. Ze wspomnień Marianne Roth dowiadujemy się o codziennym życiu, o zwyczajach i świętach żydowskich. To byli Niemcy, którzy wierzyli w judaizm. Byli dumni ze swojej ojczyzny i byli w stosunku do niej bardzo lojalni – za co zapłacili najwyższą cenę własnego życia. 

Więcej o Beacie Kubicy:

Miłośniczka historii Opola i całego Śląska, animatorka i współrealizatorka wielu projektów, m.in. filmu w reżyserii Alicji Schaton Gruss aus Oppeln oraz spacerownika pt. Opole — spacery po mieście, którego już nie ma / Oppeln — Spazirgänge durch eine Stadt, die es so nicht mehr gibt”, tłumaczka publikacji poświęconej śląskiej koronce autorstwa Giseli Graff-Höfgen Śląska koronka — Schlesische Sptitzen. Tłumaczka na język polski wspomnień opolskiej Żydówki, malarki, ocalałej z Zagłady Marianne Roth Wielowarstwowy kolaż — Eine Vielschichtige Collage.

 

5. Baśnie z Górnego Śląska

Elisabeth Grabowski, ul. Reymonta 21
Lucjan Dzumla – Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej

Elisabeth Grabowski to pisarka, badaczka folkloru. Jej pasją były podróże, szczególnie po historycznym Górnym Śląsku. Była kobietą niezwykłą – niemiecką pisarką, badaczką folkloru i dziejów regionu. Szybko zjednywała sobie rozmówców, a oni chętnie opowiadali jej swoje historie, które pisarka skrupulatnie zapisywała. Dla młodych była – jak pisał Karl Sczodrok – „kochaną górnośląską ciocią-bajarką”.

Grabowski nie stroniła od polityki – podkreślała wpływy niemieckie w kulturze Śląska oraz wdawała się z polemikę z polskimi regionalistami, co też stanowi fantastyczny materiał ilustrujący ówczesne nastroje.

Jak podkreślała Joanna Rostropowicz, ponadczasową zasługą Elizabeth Grabowski jest „zachowanie obrazu dawnego Górnego Śląska końca XIX i początku XX wieku”. Dzięki niej, możemy poznać m.in. śląskie bajki i legendy. W większości przypadków Grabowski odnotowywała z jakich miejscowości pochodzi dana legenda czy baśń oraz od kogo ją usłyszała. Zbiór 53 śląskich baśni i legend wydała w 1922 r. 

W ostatnim czasie polsko-niemieckie wydanie tych baśni trafiło do rąk czytelników z inicjatywy Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej.

(źródło: https://www.dladziedzictwa.org/2021/11/19/elizabeth-grabowski-1864-1929-pisarka-badaczka-folkloru-zwana-ciocia-od-gornoslaskich-bajek/

opowiada: Lucjan Dzumla – dyrektor Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej

Przed wojną ta ulica wyglądała inaczej – był tu rząd kamienic, było bardziej zielono, szpaler drzew ciągnął po jednej i drugiej stronie. Odkrywcami postaci Elisabeth Grabowski są Gerhard Schiller, Beata Kubica i Joanna Filipczyk pisząc m.in. o nekropolii na ulicy Wrocławskiej. Jedne źródła mówią, że autorka podkreślała niemieckość śląska, inni – że zwracała uwagę na odrębność. Miała świadomość tego, że obyczaje śląskie zanikają i trzeba je chronić od zapomnienia. 

W zbiorze baśni jest opowiadanie o utopcach – i jest to postać, przez którą bardzo późno nauczyłem się pływać, mimo że mieszkałem nad rzeką. Moja Oma opowiadała mi o utopcach, więc do rzeki nie podchodziłem bardzo długo: tak obrazowe i przekonywująco były opowiadania spisane przez Elisabeth Grabowski.

Więcej o Domu:

Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej jest jedyną instytucją tego typu na świecie.- pierwszą bilateralną organizacją, związkiem stowarzyszeń, w którego skład wchodzą organizacje polskie i niemieckie.

Jest też miejscem dialogu i aktywnej współpracy. Celem instytucji jest przyczynianie się do wzajemnego zrozumienia różnych grup ludności i wzbudzanie świadomości, że Śląsk ma tylko jedną przyszłość: wspólną. Śląsk, jako wielokulturowy obszar pogranicza, zawsze będzie odgrywać szczególną rolę w stosunkach polsko-niemieckich.

https://www.haus.pl/o-dwpn/

 

6. Ben Muthofer – wygnaniec z Opola

Ben Muthofer – ul.  Dzierżona 7
Joanna Filipczyk – Galeria Sztuki Współczesnej w Opolu

Ben Muthofer to pochodzący z Opola artysta rzeźbiarz, przedstawiciel nurtu awangardowego tzw. sztuki konkretnej, który zyskał międzynarodowe uznanie. Urodził się 8 lipca 1937 roku jako Norbert Musiolik w kamienicy przy dzisiejszej ul. Dzierżona 7, na trzecim piętrze. Wkrótce po narodzinach Norberta rodzina – w atmosferze nacjonalistycznych nacisków niemieckiego państwa hitlerowskiego – zmieniła nazwisko na niemieckie: Muthofer.

W 1953 roku jego rodzina uciekła do Niemiec Zachodnich (RFN). Tam Norbert kontynuował naukę w dziedzinie plastyki – najpierw w Bielefeld, a potem w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium pod kierunkiem prof. Ernsta Geitlingera, który wywarł zasadniczy wpływ na jego twórczość i życie. Po studiach za namową profesora Muthofer wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie przyjął imię Ben i m.in. wykładał na Uniwersytecie Waszyngtona w St. Louis. 

Po powrocie do Niemiec zrealizował wiele rzeźb plenerowych, które znajdują się m.in. w Monachium, Mannheim czy w Ingolstadt. Pod koniec lat 80. XX wieku na cztery lata wyjechał na Islandię, wykładał w Akademii Sztuk Pięknych w Reykjaviku. Jego prace znajdują się m.in. w Museum für Konkrete Kunst w Ingolstadt, Bayerischen Staatsgemäldesammlungen w Monachium, Museo d’Arte Moderna we Florencji, w Museum of Fine Art w St. Louis, w Muzeum Sztuki w Łodzi. W 2016 r. podczas wizyty w rodzinnym Opolu i wystawy swoich rzeźb w GSW Ben Muthofer podarował miastu 70 swoich prac. 

(źródło: https://opole.gosc.pl/doc/6695315.Tablica-Bena-Muthofera

opowiada: Joanna Filipczyk – Dyrektorka Galerii Sztuki Współczesnej w Opolu

Mieszkanie w którym swoje dzieciństwo przeżył Ben Muthofer to stosunkowo nowoczesny jak na lata 30-te, modernistyczny budynek, w którym na ostatnim trzecim piętrze mieszkała rodzina Musiolików. Później, pod koniec lat 30-stych zostali oni zmuszeni przez hitlerowców do zmiany nazwiska i nazywali się Muthoferowie. Ben Muthofer urodził się jako Norbert Musiolik.

Z tym miejscem wiąże się dla mnie osobiście niezwykle poruszająca historia. W 2015 przygotowywaliśmy film o Mudhoferze. Rozmawiając z nim o Opolu, okazało się, że znam to mieszkanie, w którym on się urodził, bo mieszkają w tej chwili moi znajomi. Rok później, przy okazji jego wystawy w tutejszej Galerii Sztuki Współczesnej postaraliśmy się, aby Ben mógł wejść do swojego mieszkania. Powiedział: „Te same drzwi, tylko inne nazwiska”. 

Zaczął nam opowiadać bardzo wstrząsającą historię końca niemieckiego „Oppein”. W styczniu 1945 roku, w czasie bardzo mroźnej zimy Opole zostało ogłoszone twierdzą i została zarządzona ewakuacja ludności cywilnej. On miał wtedy 8 lat, ojciec już nie żył. Matka sama z czwórką synów starała wydostać się z tego miasta. Matka wychodząc mówiła „chłopcy nie jedzcie konfitur, wrócimy za dwa tygodnie i wtedy sobie je zjemy”. Oczywiście nigdy już tam nie wrócili. 

Gdy dotarli na dworzec, okazało się, że nie ma już żadnego pociągu. Matka wyjęła wtedy pistolet, który schowała w mufce i sterroryzowała przejeżdżającą ciężarówkę z niemieckimi żołnierzami i zmusiła, żeby zabrali ich gdzieś dalej. 

Wracając po latach, pierwszą rzeczą jaką Ben zobaczył po wejściu do mieszkania był słoik z konfiturami wiśniowymi. Ale to nie koniec wzruszeń – rozglądając się po mieszkaniu powiedział „Tu wisiał portret mojego nieżyjącego ojca. Był dla nas bardzo ważny, bo ojciec umarł w 1941 roku i była to nasza jedyna łączność z ojcem”. Na co gospodarz tego mieszkania poszedł po coś i przyniósł ten portret, który przechował się na strychu przez te kilkadziesiąt lat. 

Dla mnie było to wzruszające także dlatego, że pierwszy raz miałam okazję spotkać się z osobą, która była łącznikiem z tym miastem, które zniknęło. I pierwsza relacja bezpośrednia – nie przeczytana w książce czy w gazecie, tylko faktycznie wysłuchana. 

Więcej o Galerii:

Galeria Sztuki Współczesnej w Opolu przy pl. Teatralnym 12 od lat zajmuje się prezentacją sztuki współczesnej – najciekawszych zjawisk sztuki polskiej i światowej. Galeria organizuje wystawy młodych polskich twórców oraz realizuje projekty ukazujące klasyków współczesności. 

Jednym z podstawowych zadań GSW jest promocja najciekawszych artystów i artystek związanych z opolskim środowiskiem artystycznym. Co roku Galeria Sztuki Współczesnej realizuje dziewięć dużych wystaw w salach głównych oraz kilkanaście w Galerii Aneks GSW i w przestrzeni miejskiej Opola. Ekspozycje mają charakter kuratorski; ukazują wybrane zagadnienia społeczno-kulturalne, skupiają się na prezentacji ważnych okresów w twórczości wybranych artystów lub poruszają zagadnienia estetyczne.

https://galeriaopole.pl/

 

7. Leo Baeck – niemiecki rabin

Mieszkanie Leo Baecka – ul. Sienkiewicza 34
Marek Brożek – Opolska Fundacja Filmowa

Leo Baeck – niemiecki rabin, naukowiec, przedstawiciel niemieckiego judaizmu liberalnego oraz długoletni przywódca i reprezentant niemieckiej wspólnoty żydowskiej.

W 1897 roku otrzymał stanowisko rabina w Opolu. Tam powstało jego główne dzieło Das Wesen des Judentums (Istota judaizmu), które ukazało się w 1905 r. i stanowiło odpowiedź na pismo Adolfa von Harnacka Istota chrześcijaństwa (1900). W latach 1907–1912 pracował jako rabin w Düsseldorfie. W 1912 r. został rabinem w Berlinie, gdzie pracował także od 1913 r. jako docent w Wyższej Szkole Nauk Judaizmu.

Po dojściu nazistów do władzy w 1933 r., Leo Baeck zaczął bronić żydowską mniejszość w Niemczech jako prezydent Delegacji Żydów Niemieckich w Rzeszy. która reprezentowała Żydów na arenie narodowej. W 1943 r. został pojmany i jak większość przedstawicieli Reichsvereinigung uwięziony w obozie koncentracyjnym Theresienstadt. a organizacja Reichsvereinigung der Juden in Deutschland została zamknięta przez gestapo. Po zakończeniu wojny Baeck wyjechał 5 czerwca 1945 r. do Londynu i wykładał w latach 1948-1953 w Hebrew Union College w Cincinnati w Ameryce. 

(źródło: https://www.biografie-niemieckie.pl/baeck-leo )

opowiada: Marek Brożek – prezes Opolskiej Fundacji Filmowej

Tutaj, w kamienicy przy dawnej ulicy Gardenstrasse, na pierwszym piętrze mieszkał jeden z najważniejszych rabinów w dziejach judaizmu, Leo Baeck. Przyszedł na świat w Lesznie, wtedy na terenie Prus. Następnie trafia do ówczesnego Wrocławia, gdzie studiuje w żydowskim seminarium teologicznym oraz na uniwersytecie wrocławskim. 

Do Opola przybywa w 1897 roku, otwierał wspomnianą synagogę i tutaj dał się poznać jako zwolennik judaizmu postępowego. Wychodził z założenia, że nie po drodze jest mu z ortodoksami. Był to człowiek bardzo otwarty na miasto Opole. Bardzo szeroko wychodził do ludzi – utrzymywał kontakty z ludźmi różnych wyznań. Bardzo mocno był również zaangażowany w otwieranie miejskich bibliotek w Opolu. Stosunkowo mało Żydów mówiło w języku hebrajskim, więc dokonał tłumaczeń na język niemiecki. W czasie wojennym jest aktywnym działaczem na rzecz ludności żydowskiej – w 1933 roku przemawiał na spotkaniu w synagodze w obronie Żydów. Do końca wojny pozostał w Niemczech. 

Od 1957 roku w Niemczech jest przyznawana prestiżowa nagroda Leo Becka, adresowana do ludzi walczących o dialog, tolerancję i pokój. 

 

8. Obrządek trydencki i tradycja katolicka

Kościół pw. św. Sebastiana – Plac Świętego Sebastiana 2
Bartek Berezowski – Fundacja Gecko

Mianem Mszy trydenckiej określa się jednolity porządek celebrowania Mszy Świętej, który obowiązywał w Kościele rzymskokatolickim od 1570 r. do 1969/1970 r. Swoją nazwę zawdzięcza on Soborowi Trydenckiemu (1545 – 1563), podczas którego biskupi zadecydowali o zunifikowaniu liturgii. 

W kwestii nazewnictwa należy dodać, że termin „Msza trydencka” nie jest terminem oficjalnym, ale określeniem potocznym, podobnie jak określenie „stara Msza”. Poprawniej jest natomiast mówić o Mszy sprawowanej w „nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego”. Z kolei porządek Mszy, który pojawił się w Kościele w 1970 r., to dla odmiany „zwyczajna forma rytu rzymskiego”, kolokwialnie – „Msza posoborowa”.

Do podstawowych cech Mszy trydenckiej, które jednocześnie odróżnią ją od mszą posoborowej, należą: język (msza trydencka sprawowana jest po łacinie), pozycja kapłana (kapłan stoi odwrócony plecami do ludu, ale twarzą do krzyża), śpiewy gregoriańskie; cicho wypowiadane formuły modlitewne, czy bogactwo gestów liturgicznych celebransa.

Nadzwyczajna forma rytu rzymskiego nigdy nie została w Kościele zakazana, ale w dużej mierze wyparł ją nowy porządek Mszy (ustalony po Soborze Watykańskim II). Zapotrzebowanie zarówno kapłanów, jak i wiernych na liturgię w poprzedniej formie nie zanikło jednak całkowicie. W liście papieskim motu proprio z „Summorum Pontificum” z 2007 r. Benedykt XVI podkreślił, że oba porządki sprawowania Mszy Św. – z XVI r. i XX w. – są „dwiema formami tego samego Rytu Rzymskiego”, nie wykluczają się zatem i mogą być odprawiane we współczesnym Kościele.

(źródło: https://www.msze.info/informator/co-to-jest-msza-trydencka )

opowiada: Bartosz Berezowski – prezes Fundacji Geko im. Moniki Mnich

Znajdujemy przy kościele św. Sebastiana i trafiliśmy na nabożeństwo majowe. Chciałem powiedzieć o tożsamości związanej z kościołem katolickim. O tym, co jest ważne i co staram się podkreślać kiedy mówię o roli religii w życiu człowieka: Polaka, Opolanina dzisiaj. Niewątpliwie, wiara katolicka jest wyznawana dzisiaj w sposób inny niż kiedyś. 

Wiara, która może nas konstytuować, jest zgodna z tym, jak my postrzegamy świat. Wiele zarzutów dotyczy tego, że „popatrz, twoja wiara nie zgadza się z faktami. Tu przecież wszystko to jakaś ułuda”. A jeśli chcemy chcemy kształtować tożsamość w związku z jakimkolwiek wyznaniem, musimy być zgodni ze sobą. Musimy więc budować swoją wiarę na tym, co nie jest wewnętrznie sprzeczne. 

Jedynym odniesieniem dla wiary jest forma, która była wyznawana przed wiekami, natomiast nie jest wyznawana w taki sposób dzisiaj.  W tym kościele był wyznawcy tradycji łacińskiej, to znaczy – odbywały się tu msze w tak zwanym nadzwyczajnym obrządku rzymskim, po łacinie. Ten kościół był w ten sposób uświęcony. 

Ostatnie kilkanaście lat jest czasem zmiany – gdzie odchodzi się od jednoznaczności, od pewnej niezaprzeczalności. Wykazuje się niepewności w konfrontacji z nauką, niepewność w konfrontacji życia ludzkiego. A ta praktyka słów w języku łacinie sprawdzała się przed 50-60 lat, ale też przed 200 i nawet 1200 lat temu.

Pewnym znakiem czasu jest chyba to, że często nie potrafimy przytoczyć tego wyznania wiary. Nauka, która płynie z tradycji łacińskiej jest taka, że każde słowo może mieć znaczenie. Każde tłumaczenie może być wybiórcze i sprawdza się często to również do roli języka – który jest nośnikiem przekazywania tej tradycji. Język, który przynosi jednoznaczność ma duże znaczenie.

Więcej o Fundacji:

Fundacja Geko im. Moniki Mnich zajmuje się doradztwem na rzecz innych organizacji, w szczególności wsparciem takich obszarów jak kierowanie projektami, obsługa wolontariatu czy aspekty środowiskowe podejmowanych działań. Fundacja prowadzi Opolskie Centrum Wolontariatu ISKRA oraz realizuje własne działania na rzecz rozwoju liderów i wspólnot lotalnych. Geko pełni także rolę animatora partnerstw pozarządowych i rozwijania komplementarności działań NGO w Opolu. Wśród ważnych dla działalności Fundacji celów jest także wsparcie dialogu i postaw odpowiedzialności za siebie i otoczenie, a także edukacja społeczna.

https://fundacjageko.pl/