20 lipca 2016 roku, na zakończenie osiemnastomiesięcznego projektu „Sto lat dla pokoju w Europie”, zapraszamy na Spacer Pokoju – wędrówkę śladami wrocławskich myślicieli-teologów, którzy tutaj działali na rzecz pokoju, a poniżej zamieszczamy tekst spaceru autorstwa Edwarda Skubisza, który od lat zgłębia myśli wrocławskich teologów i organizuje spacery popularyzujące ich myśli.

Spacer Pokoju wyruszy 20 lipca 2016 roku, o godzinie o godzinie 16:00  spod Sukiennic, a o godzinie 18.00 w siedzibie Fundacji Dom Pokoju, przy ul. Łokietka 5/1 rozpocznie się debata pt. „Pięciu myślicieli wrocławskich w obronie praw człowieka”. Aktualności zamieszczamy na wydarzeniu promującym spacer i debatę, a więcej o finalizowanym projekcie można przeczytać również na naszej stronie. Ideą spaceru jest upamiętnianie oraz ożywianie dziedzictwa duchowego Dolnego Śląska. Na przestrzeni stulecia dążeń do pokoju i walki w obronie praw człowieka w historii Wrocławia zapisali się wielcy myśliciele: Edyta Stein, Benno Jacob, Katharina Staritz, Dietrich Bonhoeffer i kardynał Bolesław Kominek. Spacer prowadzić będzie przez miejsca im poświęcone i zakończy się w Miejskim Arsenale, wspólnym zwiedzaniem wystawy poświęconej Kardynałowi Kominkowi.

Edward Skubisz

Czterej wrocławscy teolodzy

Dietrich Bonhoeffer

Witam Was serdecznie wrocławianie! Czy możecie przeczytać napis umieszczony pod tym pomnikiem? Proszę przeczytać głośno, po polsku. Jeśli ktoś z Was umie czytać po niemiecku, to też bardzo proszę o przeczytanie. 

Tak, urodziłem się tu, w waszym mieście, w roku 1906. Mieszkałem tu 10 lat, na ul. która teraz nazywa się ul. Kazimierza Bartla 7, blisko Mostu Zwierzynieckiego, za Starą Odrą. Wiedziecie gdzie to jest? Za moich czasów ta ulica nazywała się Birkenwäldchen. Stąd wyprowadziliśmy się do Berlina. Mój ojciec dostał tam pracę jako lekarz.

Moja siostra Sabine i ja byliśmy bliźniakami. Jako dziecko nie chodziłem do szkoły, ponieważ moja mama nie lubiła dyscypliny, jaka panowała w niemieckich szkołach. Dzieci były wówczas bite i musiały być ślepo posłuszne. Mama mówiła że w Niemczech kręgosłup człowieka był dwa razy łamany: w szkole i w wojsku. Dlatego mama początkowo uczyła nas sama.

To dla mnie ważne, że jesteście ciekawi mojej osoby. Nie chodzi o mnie samego, ale chciałbym Wam opowiedzieć o tym, co było. Jak wiecie, już nie żyję, to znaczy, jako wierzący żyje teraz w niebie. To, co teraz do Was powiem, jest tylko wyobrażeniem sformułowanym na podstawie moich tekstów, a przede wszystkim listów, który pisałem w więzieniu.

Przez dwa lata przebywałem w więzieniu osądzony jako zbrodniarz. Dziś również spotykacie się ze zbrodniarzami. Jak to się stało, że Katharin Staritz i ja, protestanccy pastorzy, zostaliśmy uznani za zbrodniarzy?

Przyczyną było właśnie to, że byliśmy niemieckimi pastorami. W czasach nazistowskich nasz rząd, nasze państwo i nas kościół stały się antyludzkie i antysemickie. A tych, którzy protestowali przeciwko niesprawiedliwości oskarżano, nazywając nas zbrodniarzami. Dla mnie było absurdalnym, że państwo odebrało Żydom prawa i obywatelstwo. Moja siostra Sabina miała męża pochodzenia żydowskiego, który przecież przede wszystkim czuł się i był Niemcem. Dlatego jawnie protestowałem, kiedy Hitlerowi powierzono w Niemczech władzę i występowałem przeciwko jego poglądom i czynom. Zarówno jako teolog, jak również w ruchu oporu. W konsekwencji zostałem aresztowany w roku 1943. Wyglądało na to, że policja nie będzie w stanie udowodnić, że byłem przestępcą, ale po zamachu na Hitlera Gestapo oskarżyło mnie jako jednego z ludzi, którzy chcieli odsunąć wodza od władzy. Na rozkaz przywódcy Nazistów zostałem  zmordowany w kwietniu 1945 roku.

Jako teolog odkryłem, że często bardziej szczerze rozmawiałem z ludźmi niewierzącymi. Wydawało mi się, że wierzący zbyt szybko i nierzadko bezrefleksyjnie odwołują się w swoich rozmowach do Boga, podczas gdy niewierzący jakby lepiej rozumieli, że wiara w Boga, który ma błogosławić nasze wojsko i chronić naszych żołnierzy, to nie jest prawdziwa wiara. Taka wiara jest do niczego – Bóg występuje w roli tego, który błogosławi armaty, czołgi… Teraz również się tak dzieje, widzieliście jednego z biskupów obok prezydenta Putina? Podczas pierwszej wojny światowej księża błogosławili francuskich żołnierzy, a po drugiej stronie Niemców błogosławili tamtejsi księża. Tak dzieje się, gdy ludzie próbują manipulować Panem Bogiem. Oprócz tego, zrozumiałem, jak ważne jest to, byśmy dbali o edukację dotyczącą odwagi cywilnej, aby nasi obywateli umieli nie godzić się na wszystko, co dyktuje państwo albo silniejszy na ulicy. Trzeba samemu myśleć krytyczne. Trzeba dbać o odpowiedzialność wobec wolności własnej i innych. O tym pisałem wiele w listach do moich przyjaciół i rodziny. Kiedy ktoś Ci mówi, że Twoja koleżanka jest idiotką, albo przeciwnie – że jest cudowna, nie zgadzaj się z tym ślepo, ale pomyśl, co Ty naprawdę uważasz. Nie ma nic trudniejszego niż posiadanie własnej opinii…

Ciekaw jestem, co Wy o tym myślicie.

No, a teraz przespacerujcie się do kościoła Marii Magdaleny. Tam pracowała pierwsza pani pastor w Wrocławiu. Będziecie mieli okazję z nią porozmawiać….

Katharina

Witam Was w kościele, w którym pracowałam jako pastor. Urodziłam się we Wrocławiu, mieszkałam na pl. Macieja nr 3, który wtedy nazywał się Matthiasplatz. Byłam pierwszym pastorem-kobietą, pierwszą pastorką w Wrocławiu! Obecnie mój kościół jest kościołem polsko-katolickim, czyli trochę podobnym do rzymsko-katolickiego, ale za moich czasów był kościołem protestanckim. Pracowałam tu w latach 1932-1942. Odwiedzałam w szpitalach chore dzieci, prowadziłam lekcji w szkołach jako katechetka, i kursy dla tych, którzy chcieli zostać protestantami.

Nasz kościół, nie tylko ten budynek, ale jako wspólnota, był wówczas protestancki. Oficjalnie nazywany jest Kościołem Ewangelicko-Augsburgskim, możecie też nazywać nasz kościół luterańskim. Ale nie chcę was nudzić tymi rzeczami, bo jesteście tu po to, żebym opowiedziała Wam coś o siebie.

Usiądźcie zatem spokojnie. Wyobraźcie sobie, że jesteście członkami naszej wspólnoty i jest rok 1941. Wszyscy razem śpiewamy, modlimy się, czytamy Biblię itd. Jesteśmy wspólnotą ludzi wierzących, uczniami Jezusa. A nagle dostajemy nakaz, by Żydzi, to znaczy też niektórzy z naszej wspólnoty, nosili na ramieniu opaskę z gwiazdą Dawida. Również w kościele. Wyobraźcie to sobie, na przykład Ty, musisz nosić tę paskę. Co się zmieni? Jak zareagować? Nie tylko Ty, ale jak mam postąpić ja, jako pastor, i my wszyscy, jako wspólnota?

Kiedy tu pracowałam, połowa mieszkańców Wrocławia to byli protestanci, niemal połowę stanowili też rzymscy katolicy, a około 1% to byli Żydzi. Zdarzało się, że ludzie odchodzili z naszego kościoła i wybierali inny obrządek albo odwrotnie. Czasem na przykład z tego powodu, że panna młoda nie chciała zostać żoną kogoś z innej religii, albo młody pan nakłonił swoją żonę do zmiany wyznania. Dlatego w naszej wspólnocie w 1941 roku wszyscy byli protestantami, ale niektórzy z nich byli kiedyś Żydami lub katolikami.

Oczywiście wiecie, że wtedy Wrocław i cały Dolny Śląsk znajdowały się w Niemczech. Wrocław brzmi po niemiecku Breslau. I kiedy Hitler doszedł do władzy w Niemczech, rozpoczęły się prześladowania Żydów. Byli oni dyskryminowani, prześladowani, maltretowani itd. Zapanowała ogromna nienawiść wobec nich, która była efektem antysemickiej propagandy. Antysemityzm występował od dawna, ale od momentu kiedy Hitler przejął w Niemczech władzę, prześladowania Żydów stały się fundamentalnym elementem polityki. Jeśli obywatele nie akceptowali tych zmian mogli na przykład stracić pracę i byli terroryzowani.

Zarząd niemieckiego kościoła ewangelickiego, nie protestował, a tym samym akceptował nazizm. Niewielu moich kolegów było przeciwnych Hitlerowi tak jak Dietrich Bonhoeffer, i z tego powodu osoby takie sprzeciwiały się również władzom kościelnym. Mieliśmy więc wielki konflikt, a kiedy pastor nie akceptował polityki rządu i kościoła, też często tracił pracę. No, ale staraliśmy się z niektórymi kolegami występować przeciwko tej polityce tak, jak było można. Udało nam się pomóc w ucieczce wielu Żydom.

Już w czasie wojny Żydzi musieli nosić opaski z gwiazdą Dawida. Uważałam że to nie do akceptowania i pisałam list do moich kolegów przypominając, że ten nakaz stoi w sprzeczności z naszą wiarą i że nie możemy akceptować takiego zachowania miedzy nami, nie możemy pozwolić, by w kościele, w trakcie nabożeństwa, ktoś miał się czuć osobą drugiej kategorii. A oprócz tego, przecież Pan Jezus był Żydem! Nie możemy działać przeciw Niemu i zapominać o naszych korzeniach. Pisałam te listy i wysyłałam. Jak reagowali moje koledzy? Jak Ty byś zareagował? Możesz to sobie wyobrazić?

W konsekwencji tych sprzeciwów zostałam natychmiastowo zwolniona, a potem aresztowana i osadzona na rok w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück. Zostałam zatem skazana jak zbrodniarz. Wiara i solidarność były wtedy przestępstwem. O tym mówił Wam też Dietrich Bonhoeffer.

Po powrocie z obozu nadal nie mogłam prowadzić publicznej działalności. To było okropnie. W styczniu ewakuowałam się z moją rodziną z Wrocławia, wtedy, kiedy jeszcze było można. Trafiliśmy do Frankfurtu nad Menem. Nie było łatwo dostać tam tę samą pracę. Niektórzy koledzy nie akceptowali mnie jako pastora-kobiety. Ale w końcu udało mi się i pracowałam tam do końca mojego życia, w 1953 roku.

Zaraz pójdziecie dalej, do rabina Benno Jacoba. Pozdrówcie go z ode mnie, bo choć nigdy z nim nie rozmawiałam, chciałabym poruszyć kilka kwesti…

Benno Jacob

Witam Państwa na Judaistyce na Uniwersytecie Wrocławskim. Tu można studiować żydowską kulturę i tradycję. Ta kultura istnieje nadal, ale też ma bardzo bogatą historię.

W Polsce, przed wojna mieszkało około 35 milionów ludzi, z czego 3,5 miliona to byli Żydzi, a to znaczy że ludność żydowska stanowiła 10% ludzkości polskiej. Dla porównania – w Niemczech przed wojną było około 1% Żydów, również w niemieckim Breslau. Teraz w Polsce mieszka około 7000 Żydów, a polscy Żydzi mają do tej pory bardzo ważne znaczenie dla polskiej kultury. Wiecie dlaczego?

Najpierw powinienem się jednak przedstawić. Nazywam się Benno Jacob, jestem rabinem. Od 1883 roku studiowałem na Uniwersytecie Wrocławskim oraz  na Seminarium Żydowskim we Wrocławiu. Budynek tego Seminarium stał kiedyś na ul. Włodkowica i tam uzyskałem dyplom jako rabin. Natomiast tu, na Uniwersytecie, studiowałem filologią i języki starożytnie – grekę , aramejski i hebrajski, czyli języki w których została pisana Biblia.

Widzieliście Szermierza na Placu Uniwersyteckim? Jako student byłem założycielem klubu żydowskich studentów, którzy uczyli się szermierki. Protestanckie organizacje studentów miały takie kluby, katolicy też, ale dla Żydów było to wtedy nieakceptowane. I Żydzi, którzy uprawiają sport, to też coś nowego! Ale byliśmy obywatelami niemieckimi i przecież mieliśmy służyć w wojsku! I jako Żydzi chcieliśmy się bronić! Na moim grobie w Londynie jest napisane: „Aby żyć i uczyć się, aby walczyć i pomagać“.

Uważałem, że moje życie czasem naprawdę było walką. Nie szablą, ale słowami i nauką. Mieć odwagę, tak jak pisał Bonhoeffer, mieć odwagę cywilną. Nie bać się. Pamiętam jak kiedyś jakiś profesor w Dortmundzie, na otwartej debacie, stwierdził że Talmud, czyli bardzo ważna dla Żydów księga, jest idiotyczną książką. Cała sala była pełna ludźmi, którzy mu wierzyli. Wtedy miałem odwagę zapytać, czy potrafi czytać po hebrajsku. Odpowiedział, że nie, dlatego opowiedziałem zebranym, na czym polega Talmud i starałem się udowodnić, że to piękna i wartościowa księga. Publiczność nagrodziła mnie oklaskami.

Wracam do sprawy studiów! Dlaczego chciałem studiować też na uniwersytecie?

Byłem pierwszym studentem pochodzenia żydowskiego, który studiował zarówno na Seminarium Żydowskim, jak i na Uniwersytecie. Chciałem bowiem zgłębiać tajniki Biblii również metodą, która jest używana na Uniwersytecie. Bo, i to jest trudne do zrozumienia, uważałem, że na Uniwersytecie profesorowie nie szanowali Biblii, ani jako wierzący, ani jako naukowcy. Znacie przysłowie „Zwyciężyć kogoś jego własną bronią”? Chciałem zrozumieć, czego oni nauczali tu o Biblii. Mówili na przykład, że księgi hebrajskie są tak prymitywne, że nie można ich zaliczać do Biblii. Już wtedy zrozumiałem, że takie stwierdzenia są bardzo antysemickie i zyskują na popularności wśród chrześcijanin. Tak jak stwierdzenia, że Jezus nie był Żydem, ale Aryjczykiem. Zrozumiałem, że takie kłamstwa doprowadzą do likwidacji kultury żydowskiej i do prześladowań ludności. Chciałem podjąć dyskusję z profesorami wygłaszającymi takie poglądy na ich terenie, i ich metodami udowodnić, że Biblia Hebrajska jest bardzo ważna oraz kształtowała i nadal kształtuje europejską cywilizację. Nie da się wymazać z Biblii opowiadania o Mojżeszu, Dawidzie czy Eliaszu.

Dostałem dyplom, zostałem magistrem na Uniwersytecie Wrocławskim. Dlatego tak cieszę się, że mogę się tu z Wami spotkać! A potem, od 1890 roku, pracowałem długo w Getyndze i w Dortmundzie, jako rabin i jako teolog. Jako rabin prowadziłem nabożeństwa, kursy o Biblii, rozmawiałem z członkami moich wspólnot, to praca podobna do pracy księdza czy pastora. Pisałem też dużo artykułów i książek o Biblii. Również po 1929 roku, kiedy odszedłem na emeryturę.

Byłem Żydem, ale też Niemcem. I byłem dumny z tego, że jestem Niemcem. Uważałem że Niemcem może być zarówno wierzący, jak i niewierzący. Katolik, protestant, Żyd – to bez różnicy. Ale kiedy Hitler doszedł do władzy, zrozumiałem, że ten antysemityzm jest tak mocny… Moje książki zostały zabronione i spalone. W Noc Kryształową wszędzie w Niemczech, również we Wrocławiu, sklepy żydowskie i synagogi zostały zniszczone, a książki pisarzy niemieckich żydowskiego pochodzenia były publiczne palone.

Wyobrażacie sobie, żeby coś takiego znowu mogło się zdarzyć? Że na przykład w Polsce, tu we Wrocławiu, książki Juliana Tuwima, Janusza Korczaka, Jana Brzechwy, Edyty Stein można spalić…?

Po 1938 roku zdecydowałem się uciec do Londynu. Tam zmarłem w 1945 roku.

Edyta Stein

Witam Was tutaj, w moim domu! Byliście już na Rynku, w Kościele i na Uniwersytecie, a teraz trafiliście tu, do mojego domu. Proszę, rozgośćcie się!

Jestem ciekawa, co o mnie wiedziecie. Prawdopodobnie, że jestem Żydówką, urodziłam się we Wrocławiu i później zostałam siostrą zakonną. Tak, urodziłam się we Wrocławiu, w roku 1891, dokładnie 12 października – to był na dzień Jom Kippur, Dzień Wybaczenia. Nie urodziłam się w tym domu, ale na ulica Stanisława Dubois, pod numerem 29. Tam był wtedy inny dom, i ulica nazywała się Kohlenstrasse, czyli ulica Węgielna. Dopiero w roku 1910 wprowadziliśmy się do tego domu, na ul. Nowowiejską, wtedy Michaelisstrasse, co oznacza ul. św. Michała.

No, ale takie rzeczy nie są dla Was pewnie istotne… Nie do końca wiem, co jest dla Was ważne. Nie wiem, co myślicie o Żydówce, która została siostrą zakonną?

Dla mnie to było bardzo ważne. Ale nie tylko to. Ważna była oczywiście żydowska tradycja. Na przykład Pascha zawsze była u nas w domu bardzo szanowana. Kiedy miałam 14 lat, podjęłam decyzję o tym, że jestem ateistką. Dla mojej mamy to był szok i bardzo cierpiała z tego powodu.

Studiowałam najpierw tu, we Wrocławiu, filologię, psychologię i filozofię. Chciałam odkryć, co jest ważne w życiu człowieka. Jak poznać siebie? Jak zrozumieć innych ludzi? Kiedy możemy powiedzieć, że coś jest prawdą? Jak poznać prawdę w sobie, miedzy nami? Takie zagadnienia ogromnie mnie interesowały. A także to, jak być kobietą. Bo widziałam, że muszę walczyć o prawa kobiet. Dziś powiedzielibyście, że byłam feministką. Często napotykałam przez to na rozmaite przeszkody i uprzedzenia. Twierdzono, że miejsce kobiet jest w kuchni, i powinny zajmować się tylko dziećmi. Często jeszcze praca naukowa była zabroniona dla kobiet. To mnie ogromnie denerwowało. Studia były dla nas kobiet często okresem walki. Podobnie było we wszystkich miastach, w których studiowałam, również w Getyndze.

Mimo tych przeszkód zostałam asystentką jednego najważniejszych ówczesnych filozofów – Edmunda Husserla. Dało mi to ogromną satysfakcję, ale nie spowodowało, że osiadłam na laurach. Wobec tragedii pierwszej wojny światowej wydawało mi się, że filozofia nie daje wystarczającej odpowiedzi na moje pytania. Działałam jako pielęgniarka, blisko linii frontu. To całkiem inna praca niż studiowanie, czytanie książek czy prowadzenie badań. Widziałam na własne oczy cierpienie żołnierzy, straciłam niektórych przyjaciół. Starałam się utrzymywać kontakt z ich bliskimi, i odkryłam że oni, ich żony, nie straciły sensu życia, nadziei, wiary. To było dla mnie wielkim odkryciem. Mąż mojej bliskiej przyjaciółki zginął, a ona poradziła sobie dzięki wierze. Mówiła o krzyżu, z którym mamy żyć. Krzyż Wybaczenia. Krzyż Pana Boga. Ona była protestantką, i od tej pory od czasu do czasu odwiedziłam kościoły. Również katolickie. Zawsze były otwarte. To niesamowite, że zawsze można tam wejść, pomodlić się, porozmawiać z Bogiem. Ale jeszcze nie wiedziałam, co to znaczy modlić się. Powoli zaczynałam jednak szukać prawdy w wierze. I zrozumiałam że ta Prawda mnie szukała, że Bóg mnie szukał.

Nie wiem, czy mnie rozumiecie. Dla mnie to była długa droga. I każdy ma swoją drogę. Dla mnie to było bardzo ważne, a dla mojej mamy to był znowu szok, że zdecydowałam się zostać katoliczką. Kontynuowałam moją pracę naukową. Pisałam o filozofach chrześcijańskich, prowadziłam wykłady i spotkania, zgłębiając zagadnienia istotne dla naszych czasów. Na przykład tematy roli pracy w życiu człowieka, a także edukacji kobiet, czy braku orientacji w życiu i sensu istnienia. Chciałam wstąpić do klasztoru, żeby móc skoncentrować się na spotkaniu z Bogiem, z Jezusem i jego Krzyżem, ale prowadziłam wykłady, byłam nauczycielką i ta praca była również bardzo potrzebna, nie tylko mi samej.

Tymczasem w Niemczech coraz bardziej szerzył się antysemityzm. Zabroniono mi w końcu pracować na szkołach i uniwersytetach. Nie tylko z powodu faktu, że jestem kobietą, ale też Żydówką. Zrozumiałam, że w ten sposób miałam nauczyć się nosić mój krzyż. Wstąpiłam do zakonu w roku 1933 roku.

Możecie wyobrazić sobie, jak ciężko było mojej matce zrozumieć mój wybór. Nie spotkałyśmy się od momentu, w którym zamieszkałam w klasztorze. Nie mogłam podróżować, ale tez, w Niemczech szerzył się nazizm, Hitler został wybrany przez około 32%  Niemców i otrzymał niemal nieograniczoną władzę. Od tego momentu nazizm został oficjalnie uznany i rozpoczęto całkowite terroryzowanie każdego, kto sprzeciwiał się tym poglądom. Prasa została poddana bezpośredniej kontroli rządu nazistowskiego, na ulicach zapanował terror, rozpoczęto budowę obozów koncentracyjnych itd.  

Próbowałam zrobić wszystko, co w mojej mocy, by przeciwstawić się temu totalitaryzmowi. Napisałam list do papieża, opisując to, co się stało w Niemczech. Nie dostałam poważnej odpowiedzi ale nie straciłam nadziei. Pisałam również do domu.

Musiałam wyprowadzić się do bezpieczniejszego, zagranicznego klasztoru. Przełożona znalazła dla mnie miejsce w klasztorze naszego zakonu w Echt, w Holandii. Ale w 1940 roku Hitler zajął również Holandię, i w 1942 roku zostałam aresztowana, i wysłana do Auschwitz. Tam 9 sierpnia 1942 roku skończyła się moja droga krzyżowa i zaczęło moje życie wieczne…

Na zakończenie spaceru odwiedzimy wystawę poświęconą kardynałowi Kominkowi. Wystawa autorstwa prof. Krzysztofa Pomiana, poświęcona jest osobie Bolesława Kominka (1903-1974), arcybiskupa Wrocławia, autora słynnego listu biskupów polskich do niemieckich z 1965 r., zawierającego słynne zdanie „Udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”. To piąty myśliciel z Wrocławia, którego chcemy włączyć do Spaceru Pokoju.

Edward Boudewijn Skubisz

edukator pokoju, założyciel Fundacji Dom Pokoju, urodzony w Bredzie, holenderski teolog o polskich korzeniach; w Niderlandach, pracował jako pastor, nauczyciel, trener oraz teolog w różnych miastach w  Holandii w latach 1978-2007; od 2005 roku dzieli czas między pobyty w Polsce i Holandii (gdzie pisze doktorat na Uniwersytecie w Amsterdamie);.