Kiedy planowałyśmy sesje dialogowe w czterech miastach na Dolnym Śląsku, nikomu się nie śniło, że będzie wojna w Ukrainie. A jednak 24 lutego 2022 roku ziściły się wszystkie lęki dzieci, wnucząt i prawnucząt pokolenia, które doświadczyło II wojny światowej. Do Polski zaczęli masowo napływać uchodźcy uciekający, oddolna mobilizacja obywatelska była niezwykłą spontaniczną odpowiedzią na tę bardzo trudną, w sposób wielowymiarowy, sytuację.
Usiadłyśmy zastanawiając się, o czym w tej sytuacji rozmawiać na sesjach dialogowych. I temat nasunął się sam, postanowiłyśmy zadać pytanie, które i nas bardzo nurtowało:
Czym jest solidarność w czasach konfliktu?
Odpowiedzi i rozmowy były dla nas ważne. Jednak równie istotne było stawianie tych samych pytań w różnych sytuacjach, czasie i miejscu. Zachęcamy więc i do przeczytania spisanych refleksji, i do stawiania pytań wciąż na nowo.
Konflikt rozumiałyśmy nie tylko jako konflikt zbrojny w Ukrainie, ale i wszelkie konflikty społeczne. Nie chciałyśmy przysypywać w rozmowach tego, co się dzieje i działo na granicy białoruskiej, nie chciałyśmy przemilczać podziałów społecznych w naszym kraju. Ba, zależało nam na spotkaniu w rozmowie o konflikcie i solidarności różnych grup i środowisk, na przebijaniu baniek, na spotkaniu, które być może normalnie by się nie wydarzyło. Właśnie taka rozmowa wydawała nam się ważna.
W Opolu rozmawiałyśmy cztery dni po wybuchu wojny, w Zgorzelcu miesiąc później. W maju był Wrocław, w czerwcu – Jelenia Góra. Każda z tych rozmów była inna, inspirująca, ciekawa. Wszystkie odpowiedzi na poniższe pytania są wynikiem naszych czterech rozmów, w których w sumie wzięło udział prawie 50 osób. Na początku pojawiło się pytanie:
Czy naprawdę potrafimy się pojednać i być solidarni?
Pamięć zbiorowa osób uczestniczących w spotkaniach dialogowych wyświetlała historię pojednań: podczas powodzi w 1997 roku, po śmierci papieża Jana Pawła II, Covid a wreszcie wielkie poruszenie społeczne po wybuchu wojny w Ukrainie Jedne z tych pojednań były kruche, inne jeszcze świeże i niedawne. To, co ważne, choć kolejne pojednania budziły u części osób nieufność, to jednak przebijała się nadzieja, że umiemy to robić, a z każdym następnym razem będzie łatwiej i stabilniej.
W rozmowach wracano pamięcią do ruchu społecznego Solidarność, wskazując na jego liczebność, sprawczość i jednak w rezultacie – nietrwałość po upadku komunizmu i podziały w trakcie transformacji ustrojowej.
Zastanawiano się, czy zrywy solidarnościowe powinny być trwałe, czy naturalnie wygasać, kiedy skończy się ich misja.
Solidarność oznacza szczerość i autentyczność
Szczerość i autentyczność w solidarności wiele osób rozumiało jako bycie w zgodzie ze swoimi wartościami i dostrzeżenie, przyznanie się, że mimo wielu różnic, które nas dzielą, pewne wartości mamy wspólne. Wspominano również, że trzeba sobie zaufać trwając wspólnie w geście solidarności, umieć współpracować, nie tylko wykonując wspólnie zadania, ale i czerpać od siebie nawzajem: uczyć się i dawać / brać wsparcie. I o ile współpraca zorientowana na konkretny cel była jeszcze możliwa, to zaufanie i wzajemne wsparcie rodziły się pomału, na poziomie jednostek.
Solidarność wobec kogo?
Rozmowy dominowała początkowo niezmiennie wojna w Ukrainie, szczególnie, że na kilku spotkaniach były osoby z Ukrainy. Jednak wielokrotnie po pierwszej godzinie rozmowy ktoś wracał myślami na granicę z Białorusią. Opowiadano o gestach solidarności tamże, zastanawiano się, co różnicuje nasze poczucie solidarności. A osoby z niepełnosprawnościami? A osoby LGBT+? A osoby w kryzysie bezdomności? Czy ze wszystkimi się solidaryzować? Czy wybierać? I znów – czym jest solidarność? Jeśli budowaniem wspólnoty, dawanie wsparcia, zbiorem działań dyktowanych wspólnymi wartościami, to .. jednak nie różnicujmy, nie ma osób gorszych i lepszych, bardziej i mniej różnych w prawach i obowiązkach obywatelskich. Burzliwe rozmowy dawały otuchę, tym bardziej, że były „między bańkami”.
Czy solidarność jest bezinteresowna?
Tu właściwie było więcej pytań, niż odpowiedzi. Zastanawiano się: po co nam solidarność, czy to są tylko gesty i co stanowi wartość solidarności?
Czy wystarczy nam empatii?
Współczucie (ktoś powiedział „czucie z”), współodczuwanie jest podstawą solidarności. Solidarność opiera się na relacji, szczególnie dlatego, że boimy się obcych. Żeby więc móc być solidarnymi, musimy budować relacje. Ważne, żeby uwierzyć, zaufać osobom, którym pomagamy, że ta pomoc jest im potrzebna. Ważne, żeby ich traktować tak, jak w podobnej sytuacji samie/e chcielibyśmy / chciałybyśmy być potraktowani/e. Relacje pozwalają nam przetrwać w solidarności i się nie wypalić oraz zejść z poziomu solidarności praktycznej, czyli oczekiwania wdzięczności za dobre uczynki. Kluczem do relacji jest otwarcie i rozmowa. Na każdą osobę, a szczególnie osobę spoza mojej „bańki”, mojego kręgu.
Musimy być uważni, aby pomoc nie stała się monopolem jednej grupy. Warto widzieć, że są różnie osoby i sytuacje społeczne, które wymagają od nas solidarności. Łącznikiem są: potrzeba niesienia pomocy i wspólne wartości.
Czy solidarność przetrwa?
To pytanie zawsze w końcu padało, a odpowiedź nie była łatwa. Na pewno wszyscy chcieli/chciały, aby tak było, bo w solidarności łatwiej i o empatię, i o pojednanie, a przynajmniej rozejm. Jednak sporo wybrzmiewałoobaw, że solidarność albo wygaśnie albo, co gorsza, przerodzi się w konflikty, choćby w konflikt o zasoby i dostęp do dóbr.
Jednak atmosfera solidarności bardzo nam odpowiada, bo jest budowaniem wspólnoty, daje nam poczucie sensu i przynależności, łączy, a podziałów mamy już dość.
Warto jednak zaakceptować, że nie każda osoba czy organizacja ma potencjał do działań długofalowych, że każde, nawet najmniejsze działanie jest ważne, nie wartościować, nie mierzyć czynów. Zryw pomocowy bierze się z głębokiej i natychmiastowej potrzeby działania. Ale nie wymagajmy konkretnych aktów. I pomyślmy, że solidarność może być sztafetą, w której możemy się wspierać, zastępować i wracać po jakimś czasie.
Solidarnością da się zarażać. Być może z każdego aktu solidarności ktoś wyjdzie odmieniony.
„Wojna i pokój zaczynają się w codziennych decyzjach”