Dorota Whitten

Powiedz mi coś o sobie

Nie milcz, bo przecież wiesz,

Że w takiej ciszy człowiek

Napisać może niedobry wiersz…

Bank, Powiedz mi coś o sobie

  Zacznę od tego, że większość konfliktów w relacjach społecznych, szczególnie tych najbliższych (koleżeńskich, przyjacielskich oraz w związkach) bierze się z założenia, że druga strona ma zdolności jasnowidzenia. – Co ci jest? – Domyśl się… Kto z nas nie uczestniczył w takiej rozmowie? Dodam – po jednej i po drugiej stronie. Jeśli widzę bliską mi osobę i obserwując jej zachowanie mam podejrzenia, że coś się wydarzyło i to coś dotyczy mnie, chciałabym wiedzieć o co chodzi. Ale również, gdy jestem dotknięta czyimś słowem, gestem, zachowaniem i chciałabym, aby ta osoba to zauważyła oraz naprawiła sytuację. Emocje jednak, te negatywne, są tak silne, że nie mam w sobie zgody na to, aby wyjaśniać oczywistą krzywdę, która mnie spotkała. Właśnie ta „oczywistość” to słowo-klucz. Nasz bardzo indywidualny klucz, którego inni nie rozumieją. Trochę inny przykład z mojego prywatnego życia: – Spotkajmy się na rogu. 20 minut później dzwonię: – Gdzie jesteś? – Na rogu. Problem tkwi w tym, że myślimy o zupełnie innej lokalizacji… Jak to się stało? Bardzo prosto – każde miało swoje „na rogu” w domyśle. Dlaczego nie doprecyzowaliśmy miejsca? Bo oczywiste jest, że jedno z nas jest „jasnowidzem”. Jeszcze jeden przykład to historia mojej studentki. W pewne niedzielne popołudnie zapytała swojego męża: – Kochanie, napijesz się kawy? A kiedy on potwierdził, wyciągnęła filiżanki, pokroiła upieczone wcześniej ciasto, nakryła stół i zawołała, że kawa jest gotowa. Na co mąż wbiegł do pokoju w poplamionym ubraniu roboczym, wypił napój jednym haustem i wybiegł do garażu majstrować przy samochodzie. Studentka osłupiała, a kiedy doszła już do siebie, ruszyła za mężem, by zrobić awanturę. Na pytanie „dlaczego?” odpowiedziała (nie mniej zdziwiona), że przecież mąż zlekceważył jej starania! Nie usiadł z nią do tego nakrytego pięknie stołu i zepsuł niedzielne, rodzinne popołudnie. No właśnie – potrzebą mojej studentki było spędzenie miłych chwil z mężem. I założyła, że on w o tym wie. A przecież jedyny komunikat, z którym się do niego zwróciła dotyczył kawy. Mąż zadeklarował, że kawę wypije i swoją deklarację spełnił. W „jasnowidzeniu” natomiast okazał się kompletną nogą. Takie sytuacje można mnożyć, zachęcam do przeglądu własnych doświadczeń. Niektóre z nich mogę przerodzić się w coś, co nazywamy przemocą w komunikacji. W ciszę… Kto kiedyś trzasnął drzwiami w emocjach i wyszedł, kto przerwał rozmowę telefoniczną, rozłączając się w pół słowa…? A kto pomyślał wtedy, co się dzieje z osobą, która została po drugiej stronie drzwi? I ostatnie pytanie: kto kiedykolwiek się po tej drugiej stronie drzwi znalazł? „Nie rozmawiam z tobą” czy „nie odzywam się do niego/do niej” – znacie to? Konfliktowi zawsze towarzyszą emocje. Chciałabym tu zwrócić uwagę na różnicę między konfliktem a kłótnią. Kiedy pytam o to uczestników szkoleń, które prowadzę, niezmiennie zwracają oni uwagę na to, że kłótnia może być elementem konfliktu. Konflikt, to również sytuacja problemowa, trudna, z którą się spotykamy. Niemniej emocje zawsze nam towarzyszą, szczególnie, jeśli z drugą stroną wiążą  nas relacje opisane na początku – jest to koleżanka, przyjaciel, dziewczyna, czy partner – ktoś dla nas ważny. Co czujemy gdy ta osoba milczy? Cisza nigdy nie pozostaje w nas obojętna, ponieważ cisza jest jak mur, czy brak interakcji wyklucza nas z relacji, której jesteśmy integralną częścią (a przynajmniej tak nam się wydawało). Do czasu, aż się coś nie stało. Co? Domyśl się… domyśl się przy okazji, co ja teraz czuję, a co najistotniejsze – co ja teraz zrobię. Czy i kiedy się odezwę. Czy wrócę, kiedy zatrzasnęłam drzwi w złości i poszłam? Kiedy wrócę? Co się wydarzy? Chciałabym tu teraz przywołać moją mamę, która była tez moją pierwszą nauczycielką komunikacji bez przemocy. Byłam bardzo wojowniczą nastolatką, awantury grzmiały w moim domu niejednokrotnie i często zdarzało mi się trzaskać drzwiami na dobranoc. Rano oczywiście nie rozmawiałam z mamą, bo to ona była źródłem wszelkiej krzywdy. Foch. Mama nie reagowała na moje obrażone miny, ale bardzo dbała, żebyśmy powiedziały sobie „do widzenia” zamiast rozstawać się w gniewie. Dziś wiem, że sporo ją to kosztowało, bo nie było łatwo przekonać obrażoną nastolatkę, żeby się pożegnała bez wszystkich złych emocji. W jakiejś chwili zawieszenia broni zapytałam „Mamo, dlaczego ty mi to robisz? Przecież kiedy jestem zła na ciebie, to „do widzenia” nie jest tym, co chciałabym ci powiedzieć?”. Mama popatrzyła na mnie i powiedziała „Skąd wiesz, co się wydarzy, kiedy wyjdziesz? Skąd wiesz, czy będziesz umiała z tym żyć?”. Mam koleżankę, która z założenia nie kłóci się z mężem. I nie dlatego, że są takim cudownie zgodnym małżeństwem. Po prostu dawno temu wymyśliła sobie scenariusz „po trzaśnięciu drzwiami” – pójdzie do knajpy, upije się, a tam zawsze są takie samotne kobiety, które czekają, żeby pocieszać smutnych facetów. Co w takim razie, kiedy ja po prostu muszę wyjść, bo sytuacja mnie przerasta, bo nie mam zgody na to, żeby tu teraz zostać? Sugerują, by nie grać ciszą. Jednym z moich ulubionych powiedzień w zarządzaniu konfliktem jest zdanie „wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego”. Jak to interpretować w tym wypadku? Mam prawo wyjść z sytuacji, która mnie przerasta. Ale… Ale zamiast ciszy w formie przemocy daję poczucie bezpieczeństwa – komunikat. Na przykład „Muszę się przejść, wrócę za dwie godziny, wtedy porozmawiamy”. Jaki inny? „Potrzebuję czasu, nie mogę teraz z tobą rozmawiać, proszę cię o wyrozumiałość”. Im bardziej precyzyjny komunikat, tym lepiej. Może trudno uwierzyć, że cisza może być przemocą ale zachęcam do autorefleksji: jak się czułam/czułem kiedy ostatnio zdarzyła mi się sytuacja określana jako „ciche dni” z kimś bliskim. Nazwijcie emocje, czasem można je nawet na nowo poczuć. Moi studenci twierdzą, że emocje konfliktowe gnieżdżą się w okolicach żołądka. Coś w tym jest. Ostatnia rzecz. Milczenie zazwyczaj nie jest premedytacją. Jako osoba z konfliktem za pan brat mam świadomość, i często o tym wspominam, że naprawdę mało kto budzi się rano z planem na kłótnię. Nie umiem sobie wyobrazić, że osoby, których milczenia zdarza mi się doświadczać, na pomysł „przestanę się do niej odzywać, niech się pomęczy, zastanowi…” wpadają np. przy piciu porannej kawy. Milczenie jest informacją. Czasem stanowi zasłonę, czasem ucieczkę. Czasem znów to sygnał, że coś się wydarzyło i druga strona potrzebuje czasu. Łatwiej jest nic nie mówić, niż wytłumaczyć, co się dzieje. Jednak z uwagi na uczucia partnera w relacji – próbujmy. Kończąc nawiąże jeszcze do wspominanego trzaskania drzwiami. Bo trzaskamy nimi również metaforycznie. Wyobraźmy sobie zatrzaśnięte, zamknięte drzwi, a potem takie przymknięte. Efekt izolacji jest ten sam, ale w drugim przypadku – zostaje szparka, przez którą do ciemnego pokoju wpada nieco światła, dając nam otuchę… —
_DSC6951
Dorota Whitten koordynator działu Edukacji Pokoju w Fundacji Dom Pokoju; edukator, mediator, socjolog-empirysta, trener; zawodowo i prywatnie propaguje ideę mediacji jako komunikacji bez agresji; współtwórczyni licznych projektów, m. in. ze współpracy z Radą Seniorów Osiedla Nadodrze i wielu innych działań społecznych; członek Zarządu Stowarzyszenia COŚ DOBREGO, a także wolontariusz Fundacji Greenpeace, od początku jej istnienia w Polsce; współautorka diagnozy potrzeb i możliwości szkół w zakresie pracy z uczniami, badania wielokulturowego, a obecnie również Analizy Funkcjonalnej Wrocławskich Osiedli oraz adaptacji podręczników i metod do Zarządzania Konfliktem i Mediacji Rówieśniczych dla szkół;