W każdej grupie znajdą się takie osoby, które w zdalnych formach edukacji odnalazły nowe ścieżki rozwoju, jak takie, które zaginęły w odmętach tegoż systemu. Dzieciaki niewidzialne systemowo, nierzadko samotne, przepełnione negatywnymi doświadczeniami, nie poradzą sobie bez wsparcia. A tego nie dostarczą mury budynku szkoły.  Konieczni są ludzie i relacje pomiędzy nimi – prawdziwe, mocne, różnorodne. Relacje oparte głównie na wsparciu rówieśniczym. 

Joanna Wajda

Guma Mamba – dla mnie to smak dzieciństwa. Któż się nią nie zajadał? Któż nie nucił sloganu reklamowego? Któż wówczas zdawał sobie sprawę, że to niewinnie brzmiące i proste hasło to w rzeczywistości starannie przemyślany marketing oparty na psychologii wpływu społecznego? Siła przekazu wdrukowywała w nas przekonanie, że Mamba jest pragnieniem każdego dziecka, a skoro w zbiorze “wszyscy” jestem także “ja” to posiadanie słodyczy jest również moją potrzebą. Słodka Mamba tworzyła zatem niewidzialne nici społeczne, spojone przekonaniem o identyczności potrzeb. Brak tego atrybutu lub nieidentyfikowanie się z “wszystkimi” mógł zatem stanowić podłoże nie tylko dyskomfortu, ale i nawet wykluczenia z grupy. A tego, jako zwierzęta stadne bez względu na wiek, za wszelką cenę pragniemy uniknąć. Jeśli do tego dodamy iluzję prawdy opartą na wielokrotnym przekazie hasła to mamy potężną machinę budowania obrazu rzeczywistości. I któż by się przejmował analizą czy ten obraz jest faktyczny czy fałszywy. Zwykle bowiem zasłyszane słowa przyjmujemy bez refleksji, a wielość przekazu tworzy w naszych umysłach przekonanie o jego wiarygodności i prawdziwości. To wystarczy. Wpadamy w pułapkę i, sami nie wiedząc kiedy,  śpiewamy “Wszyscy mają Mambę, mam i Ja”, żując przy tym gumę – bez względu na to, czy nam smakuje, czy też nie.

 

Powrót do stacjonarnego nauczania

Historia sloganu reklamowego Mamby odżyła we mnie pod wpływem decyzji ministra Czarnka o powrocie dzieci i młodzieży do stacjonarnego trybu nauczania. Przestrzeń Internetu, która dziś jest przecież naszą codziennością, zalały radosne komentarze. Gromkie “Hip – hip – hura!” wygłaszane było pod zbiorczym hasłem “Wszyscy się cieszą”. I właśnie na tym momencie doszło u mnie do sprzężenia z Mambą i wyklucia się pytania: czy faktycznie jest to uzasadnione uogólnienie. Czy każde dziecko czuje radość z powrotu do budynku szkoły? Pytanie tym bardziej zasadne, że z reguły przestrzeń publiczna zdominowana jest głosem dorosłych. Postanowiłam zatem udać się do źródła. Pierwszym królikiem doświadczalnym był mój syn, który pytanie o zmianę trybu nauczania skwitował “bez sensu, będzie więcej zamieszania niż pożytku”. Pytałam dalej. Z kolejnych rozmów układała się cała paleta emocji, różnorodnych potrzeb i obaw. Refleksja po rozmowach była następująca: poczucie radości korelowało z wiekiem moich rozmówców i rozmówczyń. Im byli starsi, tym tej radości było mniej. Wyraźniej akcentowały się obawy i lęk – zarówno przed “szturmem” nauczycieli do sprawdzania nabytej wiedzy, jak i ponownym wejściem w świat relacji rówieśniczych. Moje rozmowy zbiegły się z petycją uczniowską pod wymownym tytułem “Nie chcemy powrotu do szkoły”, pod którą w tydzień zebrano ponad 450 000 podpisów.

Indywidualizm

Gdybym mogła zaapelować do dorosłych, którzy w różnych rolach poruszają się w orbicie edukacji – to prosiłabym o przyznanie dzieciom i młodzieży prawa do odczuwania różnych emocji. Każdy uczeń i każda uczennica będzie bowiem przekraczać próg szkoły z innym nastawieniem, a  w plecaku obok książek i zeszytów przyniesie różnorodne potrzeby. I ważne jest, aby młodzi ludzie mogli nie tylko o tym bagażu porozmawiać, ale usłyszeć, że każda z ich emocji jest ok. Jeśli do szkoły wracają jak na skrzydłach – ok. Inni mogą mieć inne odczucia i to też jest ok. Nie wszystkim w “starym” układzie było bowiem dobrze, komfortowo, a nawet bezpiecznie. W każdej grupie znajdą się takie osoby, które w zdalnych formach edukacji odnalazły nowe ścieżki rozwoju, jak takie, które zaginęły w odmętach tegoż systemu. Paradoksalnie  powrót do ławek tej drugiej grupy może okazać się znacznie trudniejszy niż pierwszej. Dzieciaki niewidzialne systemowo, nierzadko samotne, przepełnione negatywnymi doświadczeniami, nie poradzą sobie bez wsparcia. A tego nie dostarczą mury budynku szkoły.  Konieczni są ludzie i relacje pomiędzy nimi – prawdziwe, mocne, różnorodne. Relacje oparte głównie na wsparciu rówieśniczym. 

+/- Miesiąc do końca roku szkolnego

Nie oszukujmy się – coś, co zostało tak mocno zdeformowane, nie odbuduje się ot tak i samo z siebie. Pozostały do wakacji czas wykorzystajmy mądrze – na zbudowanie relacji w zespołach klasowych. Zadbajmy, aby uczniowie nie widzieli jedynie pleców kolegi czy koleżanki, ale żeby zobaczyli jego/jej twarz, mieli możliwość porozmawiania, wejścia w interakcję. Niech gadają, dzielą się swoimi radościami i smutkami. Niech się wzajemnie poznają, na nowo lub po raz pierwszy. My – dorośli – stójmy z boku, odłóżmy na drugi, a nawet trzeci plan realizację podstawy programowej, zapomnijmy o sprawdzianach i lekturach obowiązkowych. Twórzmy relacje! Mamy mało czasu, więc każdy dzień się liczy. Wówczas dzieciaki nie będą potrzebowały na siłę żuć Mamby, aby czuć się cząstką czegoś większego, różnorodnej wspólnoty.

“Wszyscy mają Mambę, mam i Ja” – fragment piosenki z reklamy gumy do żucia z lat 90tych, źródło: https://www.youtube.com/watch?v=6zvNfucWin8

 

Joanna Wajda                    Prawniczka, mediatorka, trenerka Edukacji Pokoju i Mediacji Rówieśniczych. Zagorzała zwolenniczka edukacji antydyskryminacyjnej i metod partycypacyjnych, opartych na relacjach i poszanowania podmiotowości dzieci. To m.in. dzięki niej Konwencja Praw Dziecka zaczęła przemawiać językiem zrozumiałym dla najmłodszych.