Tolerancja – Akceptacja – Znajdź różnicę!

Z Joanną Wajdą o tolerancji, jej różnych obliczach i kolorytach, rozmawia Katarzyna Pająk – Załęska.

 

16 listopada w Międzynarodowym Dniu Tolerancji portale społecznościowe zostaną “zalane” postami i informacjami, że warto być osobą tolerancyjną. Słowo “tolerancja” będzie odmieniane przez wszystkie przypadki. Czy jednak wiemy co to słowo znaczy? 

Tolerancja – podobnie jak słowa “obywatel”, “patriotyzm”, “godność”  – jest pojęciem, które używamy bez głębszej refleksji nad jego znaczeniem. Używamy chętnie, gdyż pozytywnie się kojarzy. Chcemy aby inni widzieli w nas osoby tolerancyjne, a i o sobie też chcemy tak myśleć. Być tolerancyjnym to tak jakby “z urzędu” być dobrym człowiekiem. Stało się więc swoistym wytrychem – otwiera drzwi do innych, pozytywnych konotacji. Niestety w takim ujęciu opieramy się na powierzchowności, niedookreślonych ogólnikach, nierzadko prowadzących do utopijnych wizji miłości wobec każdego.

 

Dlaczego tak się dzieje? 

Zatarła się granica między “tolerancją” a “akceptacją”. Większość z nas te pojęcia stosuje zamiennie, jak synonimy. Jednakże już sama geneza uwidacznia znaczące różnice.  “Tolerancja” w swym pierwotnym, łacińskim, znaczeniu oznaczała “cierpliwą wytrwałość”. W tym ujęciu znoszę cierpliwie, bez agresji, to co dla mnie jest “inne”, z czym się nie utożsamiam. Z kolei łacińska “akceptacja” to “przyjmowanie”, czyli włączenie w swoje “Ja”, utożsamianie się z czymś lub kimś. 

 

Skąd zatem to połączenie pojęć? 

Znaczenie “tolerancji” ewoluowało – doszła empatia, kompetencje godzenia się z przejawami “inności”, współegzystowania. I stąd już tylko krok do scalenia obu pojęć. Jednak ważne jest, aby mieć świadomość różnicy. Centrum “tolerancji”  stanowi szacunek względem drugiej osoby. Ta postawa może doprowadzić do akceptacji, ale nie jest to warunek konieczny. Precyzyjnie ujął to Albert Einstein, który “tolerancją” określał uprzejme uznawanie cech, poglądów i działań innych osób, które są obce naszym własnym zwyczajom, wierzeniom i upodobaniom. Podkreślał też, że w tym ujęciu musi być miejsce na zrozumienie i empatię. Dlatego też “tolerancji” nie powinniśmy również utożsamiać  z obojętnością. 

 

Porządkując – akceptacja to aprobata czyjegoś zachowania, uznanie czyichś poglądów za zgodne z naszymi oczekiwaniami. Tolerancja zaś to przyznanie prawa do posiadania własnego zdania, poglądów i wartości. Nie narzucamy jednak swojego toku myślenia, nawet jeśli jest ono odmienne od naszego. 

Zwłaszcza wtedy! Pytanie o tolerancję nabiera sensu w sytuacjach, gdy pomiędzy moim poglądem czy wartościami, a Twoimi, dochodzi do rozbieżności. Uznaję, że masz prawo do swoich poglądów, choć niekoniecznie je podzielam. Mogę nawet uznawać je za absolutnie nieakceptowalne! I pytanie jak się zachowam w takiej sytuacji – czy pomimo powyższego – będę w stanie na przykład z Tobą rozmawiać bez okazywania pogardy. 

 

Zatem “tolerancja” to skomplikowany konstrukt! 

Tak, a w zestawieniu z “akceptacją” sytuacja jeszcze bardziej się gmatwa. Jak powiedziałam, oba pojęcia “wyrosły” z innych matryc, mogą więc funkcjonować równolegle i nie spotkać się.  Na drugim krańcu będą sytuacje, w których się zasymilują, stając jednością. Pomiędzy, mamy szerokie spektrum pośrednich postaw i zachowań. Co więcej, w zależności od kontekstu będziemy przesuwać się po tej linie z jednego krańca na drugi. 

 

Czyli określenie “jestem/nie jestem tolerancyjny” powinno odnosić się do konkretnej sytuacji. 

Powinniśmy tolerować, czyli szanować, wszystkie osoby. Jednak nie musimy akceptować ani ich samych, ani prezentowanych zachowań czy postaw. Przykładem  –  mój kolega ma poglądy prawicowe. Szanuję go jako osobę, ale nie akceptuję wielu jego postaw. Idąc dalej, nie toleruję na przykład zachowań przemocowych, zwłaszcza w stosunku do dzieci.

 

Wspomniałaś dzieci. Jak z nimi rozmawiać o tolerancji?

Po pierwsze, jako dorośli powinniśmy dawać przykład i na bazie swego zachowania uczyć, że różnorodność otaczającego świata jest wartością. Dziecko jest z natury ciekawe, otwarte, ale przy pierwszym kontakcie na przykład z osobą niepełnosprawną potrzebuje od opiekuna jasnych wskazówek dających mu poczucie bezpieczeństwa. 

Po drugie, warto używać określeń dopasowanych do wieku dziecka i jego możliwości poznawczych. W kontekście omawianych słów dobrze jest rozłożyć słowo “tolerancja” i “akceptacja” na tak zwane czynniki pierwsze, czyli odnieść do osób i sytuacji bliskich dla dziecka. Operując konkretami zarówno definicje jak i granice między pojęciami staną się zrozumiałe. Wówczas stwarzamy warunki aby mały Jaś wyrósł na osobę, która nie będzie będzie miał trudności granicami tolerancji i akceptacji. Jana, który będzie zarówno empatyczny jak i asertywny. 

 

odpowiadała Joanna Wajda

 

pytała Katarzyna Pająk – Załęcka