Dorota Whitten

Jedna z moich babć wpoiła mi w dzieciństwie żelazną życiową zasadę: zanim pójdziesz spać, wysprzątaj kuchnię na błysk! Jakby wybuchł pożar i strażacy wbiegną nas ratować, to katastrofa, katastrofą, ale przynajmniej nikt nie pomyśli, że u nas mieszkają flejtuchy. Przez długi czas w moim dorosłym życiu ta zasada stawała się zarzewiem konfliktów w relacjach z osobami, z którymi mieszkałam. Były to osoby bliższe i dalsze, jednak co wieczór ja domagałam się posprzątania kuchni, a wtedy zaczynała się licytacja: kto ma to zrobić i dlaczego, wyliczanie kto ostatni używał patelni itp. Emocje rosły. Kłótnia gotowa. Koszmar.

Kiedy długo jesteśmy ze sobą, przyglądamy się sobie uważniej, dostrzegając, wcześniej niewidoczne cechy charakteru i wady. Obowiązki domowe, kładzenie dzieci do łózka, rozrzucone skarpetki – każda codzienna sprawa może stanowić wówczas zarzewie niezłej awanturki. Orientacja wygrany – przegrany, częste: „udowodnię ci, że nie masz racji” są destrukcyjne dla naszych relacji. Zaczynają drażnić nas drobiazgi, które wcześniej nie zwracały naszej uwagi. Może zacząć się od przekomarzania albo żartobliwego przytyku, na który ktoś reaguje inaczej, niż tego oczekujemy. I rusza błędne koło szermierki na argumenty i dowody, które nas wciąga, generuje negatywne emocje i coraz trudniej nam z niego wyjść.

Oglądaliście film „Wojna państwa Rose”? Małżeństwo o nazwisku Rose postanawia się rozwieść, ponieważ po kilku latach razem okazało się, że wiele ich różni i po jakimś czasie nie potrafią się już ze sobą porozumieć. Nie będzie to łatwe, bo żadne z nich nie chce zrezygnować z pięknego luksusowego domu, którego się wspólnie dorobili. Konflikt eskaluje i przeradza się w tytułową wojnę. Każdy chce wygrać. Bardzo polecam – film znakomicie pokazuje relacje międzyludzkie, kolejne stadia emocji w konflikcie i zaangażowanie o wygraną w walce.

foto: Gracie Films, 20th Century Fox Film Corporation

Wzajemne, coraz częstsze, kłótnie i sprzeczki, wyczerpują, budują w nas nierzadko poczucie krzywdy, braku zrozumienia i bezsilności w starciu z sytuacją, której nie potrafimy odwrócić.

Może więc zamiast kontynuować wzajemne krzywdzenie się, warto poszukać pomocy? Mediator to osoba, która pomoże przekształcić nienegocjowany, destruktywny konflikt w taki, który doprowadzi do rozwiązań, może nie od razu idealnych dla wszystkich stron, ale pozwalających na głębsze zrozumienie postawy i potrzeb drugiej osoby. Dzięki temu opuścimy gardy, nie będziemy czuć się zagrożeni oraz wyjdziemy ze stanu permanentnej konfrontacji.

Dzięki pomocy mediatora nauczycie się znów ze sobą rozmawiać w taki sposób, aby budowane komunikaty nie prowadziły do nieporozumień. Zbudujecie podwaliny pod zaufanie (tak, czasem trzeba nauczyć się wszystkiego od początku), będziecie zmotywowani do pracy nad relacją i poczujecie się mniej niesprawiedliwie. Wielokrotnie w gabinecie mediacyjnym dochodziło do zmiany atmosfery rywalizacji na cieplejszą, skierowaną na zrozumienie, tylko dzięki przeprosinom, które osoby do siebie skierowały.

I na koniec – konflikt to również emocje. Pamiętajmy, że mamy do nich prawo, emocje są dla nas bowiem istotną informacją o potrzebach. Kiedy jednak używamy ich przeciwko drugiej osobie – stanowią potężny ładunek destrukcji. Polecam książkę Eline Snel „Uważność i spokój żabki”. Można się z niej nauczyć, że emocje są jak deszcz – choć przyszły i przesłaniają niebo, muszą minąć. Najlepiej zdać sobie z nich sprawę i dać im odejść. Po burzy zawsze przychodzi słońce.

________

Dorota Whitten wiceprezeska Fundacji, socjolożka i mediatorka, zajmują się transformacją konfliktu w przestrzeni społecznej. Swoje działania zawodowe prowadzi na styku socjologii i mediacji – dziedzin, które uzupełniając się tworzą podwaliny pod budowanie dialogu wielopoziomowego w społecznościach lokalnych. Wspólnym mianownikiem jej wielokierunkowej i wielowymiarowej działalności pozostaje współczynnik humanistyczny.